10 maja 2012

seksi mama

Dziś notka z bloga http://a-kocica-papierosa.blog.pl. Bardzo lubię styl Autorki, jej dystans do siebie i rzeczywistości oraz niepowtarzalną frazę.

Tak.
Usiłuję sobie przypomnieć ten koncept, co to go miałam, gdy wtem mnie zbiło z pantałyku wtedy.
Coś o macierzyństwie (Mój ulubiony kolor!) I o moim się do niego nienadawaniu (Mój ulubiony rozmiar!), gdyż bystry czytelnik z pewnością się już połapał, iż snobuję się na matkę podłą.
I myślałam nieskromnie, że oto jestem na świecie sama jedna, co to prowadza dziecko w piątek 12-go listopada do przedszkola, a potem czmycha ukradkiem pomimo, że jej zrozpaczoną brakiem kolegów Karola i Wiktora latorośl wykręca straszliwy paroksyzm szlochu. A potem leży, leży, leży (to matka) a dziecko wyje, wyje, wyje.
(Owszem, miałam wyrzuty sumienia, kupiłam nawet zestaw do lepienia dinozaurów z oczami za 30,- i cały wieczór lepiłam, lepiłam, lepiłam - brontozaury, triceratopsy, praptaki, psiamać z plasteliny).
Zatem z niejaką dumą nosiłam na sobie brzemię matki karmiącej (parówką), gdy wtem, okazało się, że jest nas więcej. Zaczajone jesteśmy, oczywiście, w Wysokich Obcasach, siedlisku porubstwa i ruji wszelakiej. I piszemy obrazoburcze książki.
Tzn, nie my, tylko one. Konkretnie Rachel Cusk.
Zatem pani Rachel Cusk napisała powyższą kiążkę, pełną plugawych oszczerstw oraz wysnuła śmiałą koncepcję, iż stając się matkami, umieramy.

Czy ja wiem?

Ja widzę to nieco inaczej, nie jako śmierć, a raczej stan żywcem zapeklowania. W sensie, że nas, mateczki, najpierw w solankę, potem w słoik i teraz pacz, jak życie jest gdzie indziej.
Najchętniej w telewizórze, gdzie Cichopek Katarzyna we wianuszku z wenusów z willendorfu gdnie wymodelowaną kibić, przekonując grono o wysokim pociążowym BMI, że gdy tylko kupi ono jej wydawnictwo, natychmiast zrzuci skórę dinozaura (z oczami) i kicając kurcgalopkiem w objęciach Hakiela Marcina odjedzie dynią z karocy w bajkowy świat, gdzie ona i Ibisz Krzysztof nigdy nie mają łupieżu, a walory finansowe sypią się z kuchennych szafek wprost na blat.

Srrruuu!

1 komentarz: