„Macierzyństwo bez lukru” to akcja charytatywna matek-blogerek, która zaistniała w styczniu 2011. Najpierw wydałyśmy e-book, zbiór tekstów o macierzyństwie, który jest dostępny w formacie pdf, mobi i epub. E-booki można kupić w Oficynie Wydawniczej RW2010. W grudniu 2011 antologia ukazała się drukiem jako dodatek specjalny do pisma „Czas Kultury”, do numeru poświęconego [Anty]macierzyństwu. W październiku 2012 ukazał się e-book "Macierzyństwo bez lukru 2", dostępny w RW2010 i Legimi oraz pakiet, część 1 i 2 razem. Od grudnia 2013 dostępna jest trzecia część, w której wypowiedzieli się również ojcowie.
Głównym celem powstania antologii jest pomoc dla urodzonego w 2010 r. Mikołajka, chorującego na rdzeniowy zanik mięśni (SMA I). Cały dochód ze sprzedaży e-booków i część dochodu ze sprzedaży drukowanej wersji trafia na konto chłopczyka w Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”.
Przy okazji niesienia pomocy Mikołajkowi nasz zbiór stał się ważnym głosem w dyskusji o współczesnym macierzyństwie, o jego ciemniejszych stronach, które nie nadają się na okładki czasopism, nie są popularne i nie przystają do obrazu czułej, dobrej, nieskończenie cierpliwej archetypicznej Matki. Nijak też się mają do pięknych zdjęć zadbanych, promieniejących celebrytek, które są fotografowane w kolorowych pismach ze ślicznymi, uśmiechniętymi dziećmi, a przeciętna Kowalska patrzy na to wzrokiem półprzytomnym i z kołtunem na głowie, bo dziecię nie spało pół nocy i teraz nie może dojść do siebie i próbuje umyć zęby kremem do stóp.
Kobiety, które mają dzieci w Polsce w XXI wieku nie chcą być ani Matkami Polkami, ani Superwomen, nie chcą stać na pomniku (bo co to za przyjemność być zanieczyszczaną przez ptactwo), chcą... No właśnie, czego chcą matki? Jaka jest ich codzienność, dylematy, udręki? Nasze mamy prały w płatkach mydlanych i prasowały dziesiątki pieluch dziennie. Wiek XXI dał nam pampersy, ale odebrał rodziny wielopokoleniowe. Jak to jest być matką dziś, w drugiej dekadzie XXI wieku? Czy możemy liczyć na wsparcie, czy jesteśmy pozostawione same sobie?
Część tych pytań padło na spotkaniu promującym najnowszy numer Czasu Kultury, relację naszej korespondentki Pierwszej publikujemy tutaj.
„Macierzyństwo bez lukru” to nie jest wydumana literatura, tylko samo życie – barwne, bujne, piękne i chwilami brutalne, ale bardzo szczere i prawdziwe. Nasz zbiór wzbudza żywe reacje, oto kilka przykładów:
Tekst świetny jak większość w Antologii, jako matka 2 dzieci utożsamiam się z dużymi fragmentami i tymi śmiesznymi i tymi smutnymi- bo macierzyństwo łatwe nie jest- ale i tak jest najlepsze na świecie- nikomu się tak łatwo nie wybacza jak swoim dzieciom- a dzięki tej publikacji i lekturze blogów tam cytowanych doszłam, że nie jestem INNA tylko jestem NORMALNA:) Pozdrawiam autorki
Katarzyna Misun-Nowak
Poczytuję zapiski innych mam-blogerek. Zebrane na papierze w tomie "Macierzyństwo bez lukru", żeby pomóc innej blogowej mamie i jej synkowi. Między pracą a pracą, między pracą a sprzątaniem i po szybkim zebraniu wieści od własnej córy. Nie wolno szybko i ciurkiem, lepiej po dwie trzy notki, żeby nie zgubić takiej perełeczki jak ta...
Magdalena Walusiak
W czasach, gdy moje dzieci były małe, nie istniała moda na internetowe blogi, nie było nawet takiej mentalności w społeczeństwie, by matka na bieżąco opowiadała, że jest zmęczona, zabiegana, wystraszona, chwilami przerażona, chwilami rozdarta.
Teraz są inne czasy. Te matki przełamują Tabu, przyznają się publicznie do emocji, o istnieniu których nigdy nawet siebie nie podejrzewały. Emocji, które nijak nie kojarzą im się z macierzyństwem. Niekiedy są tak samo tym faktem zadziwione, jak czytelnik.
Przeczytałam całą antologię "Macierzyństwo bez lukru", pogłębioną innymi wpisami tych matek na ich blogach. To nie jest tak, że one ciągle stękają, narzekają i jęczą, że są Matkami Samo Zło. One takie czasami bywają! Czasami nawet wbrew sobie (zostawiając płaczące dziecko w szpitalu, wciskając gorzkie lekarstwo na siłę...). Przeżywają dramat, odprowadzając dziecko do żłobka rano, wracając wieczorem... bo nie ma ojca, bo nie ma pieniędzy... Jest miłość, ale nie ma na nią czasu, pozostają wyrzuty sumienia.
To jest ich macierzyństwo pozbawione lukru, które tym się różni od mojego z czasów młodości, że ja nie "stękałam" (jak to ktoś gdzieś napisał), bo gdybym nawet chciała i potrafiła, to nie wiem, czy znalazłabym jakiegoś słuchacza poza własnym małżonkiem i czy odważyłabym się wtedy stękać publicznie. Obawiam się, że unoszący się nade mną Duch Matki Polki Wszechzadowolonej, i tak by mnie przed tym "stękaniem" powstrzymał. Złe emocje, które mną miotały, wyparłam z pamięci dość skutecznie (mam na myśli gigantycznie przemęczenie, strach o życie i zdrowie dzieci, wściekłość na siebie, na służbę zdrowia i cały otaczający nas Wszechświat).
Daleka jestem od oceny tych Matek w systemie zero - jedynkowym.
Nic na tym świecie nie jest idealnie czarne, ani idealnie białe. Światem rządzą wszystkie odcienie szarości:)
DJ.MAMA
Wielką burzę wywołałyśmy w serwisie latte24.pl. Tam gromy posypały się na autorkę bloga fjakfrustratka.blox.pl, która posługuje się soczystą polszczyzną, a o swoich uczuciach pisze wprost. Notka Frustratki zainspirowała bywalczynie latte24 do obszernych wypowiedzi na temat własnych doświadczeń macierzyńskich:
Kiedy czytam o tym jak kobiety nie cierpą być matkami, zastanawiam się co jest z ludźmi nie tak. Jak to się dzieje, że naturalne biologicznie dla kobiety macierzyństwo jest psychicznym i społecznym balastem.
Jestem pod tym względem dziwadłem, bo lubie moje dziecko. Lubię z nim być, robić razem różne rzeczy w domu. Prać, gotować, odkurzać. Jestem dziwadłem, bo nie wdaję się z sąsiadkami i ciotkami w pełne żalu narzekania, jak mi trudno, jak mi źle, jak ogranicza i męczy mnie "manie' dziecka i jak ono samo mnie wkurza. Ale nie zawsze tak było.
Więcej na blogu asiobhan.
Moje macierzyństwo we wczesnym jego stadium było kompletnie pozbawione lukru. Więcej – stanowiło zderzenie z tak twardą rzeczywistością, jakiej mało która matka żyjąca w mieście miała okazję doświadczyć.
Moje pierwsze dziecko urodziło się w najczarniejszych czasach PRL, gdy naprawdę dostać cokolwiek graniczyło z cudem.
Do tego warunki mieszkaniowe – tragiczne wręcz, poddasze w przedwojennej kamienicy – jedna izba bez wydzielonej kuchni, bez łazienki (!), bez ciepłej wody i ogrzewania, nawet bez kaflowego pieca – jedynie kuchnia węglowa. No i – całe szczęście – mała kuchnia gazowa na dwa palniki.
Więcej na blogu Mili Nowackiej.
Pojawiły się także głosy ojców, oburzonych „macierzyństwem” zamiast „rodzicielstwa” w tytule:
Czytanie tego, co kobiety-matki wypisują na Salon24 wywołuje we mnie poczucie głębokiego buntu. Nie mogę, jako ojciec i mąż milczeć bo widzę we wpisach matek model rodziny, w którym ojcostwo jest pominięte, dysfunkcyjne, wręcz pogardzane i kopnięte w d... Nie kwestionuję wyjątkowości relacji matki i dziecka, nie chcę nawet tego porównywać. Chcę natomiast wspomnieć o roli męża w chwilach, w których matce jest bardzo ciężko udźwignąć ciężar kłopotów macierzyństwa.
Więcej na blogu Piętaszka.
W drugiej części antologii autorki zmierzyły się z mitami i stereotypami związanymi z macierzyństwem. Czy dziecko cementuje związek? Czy jeden uśmiech dziecka wszystko wynagradza? Czy serce matki jest najlepszym drogowskazem? Czy matka ma zawsze rację? Jak szybko trzeba zmieścić się w dżinsy sprzed ciąży? Autorki odniosły się do poszczególnych zagadnień w oparciu o własne przemyślenia i doświadczenia, a skomentowała je psycholog pracująca z kobietami.
Z recenzji części drugiej:
Druga część antologii blogujących Mam to kolejna porcja niesamowitych tekstów z głębi brzucha, z głębi macierzyństwa. Wzruszające, ostre, odkrywcze. I pomyśleć, że świat matek kojarzony jest tylko z gadaniem przy piaskownicy o najnowszym modelu wózka - phi!
Dla wszystkich ciekawskich - tak wygląda mamowa jazda bez trzymanki.
Sylwia Chutnik, pisarka, prezeska Fundacji MaMa
Ile matek, tyle wizji macierzyństwa i emocji z nim związanych. W „Macierzyństwie bez lukru” każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Teksty zamieszczone w antologii pozwalają zmierzyć się z tym, co zwykle - w obawie przed opinią innych - zamiatamy pod dywan.
Karolina Piękoś, psycholog pracująca z dziećmi i rodzinami, mama dwójki dzieci
Przeczytałam drugą część „Macierzyństwa bez lukru” jednym tchem. Świetne zmierzenie się ze wszystkim banałami i mitami, a poza tym prawdziwe, szczere, ludzkie, kobiece, różnorodne, smutne i z poczuciem humoru i poetyckie.
Katarzyna Soltan, portal Mamabu.pl
Gdyby pojawiła się idea namalowania obrazu współczesnej Matki Polki z całą pewnością rozgorzałyby dyskusje i debaty... Ruszyłaby machina stereotypów goszcząca w ważnych i poważnych głowach. Kto wie może nawet przydałoby się referendum .Wszakże wszyscy wiedzą, że matka jest najważniejsza... A jaka jest? Przeczytajcie drugą część „Macierzyństwa bez lukru”. Obraz namaluje się sam.
Julita Malicka, portal mamywsieci.pl
Macierzyństwo - doświadczenie totalne. Zupełnie powszechne, a jednocześnie skrajnie indywidualne. „Macierzyństwo bez lukru” znowu opowiada o jego różnych odcieniach. O trudnej do ogarnięcia i opisania miłości do dziecka po zabójczą i nudną rutynę codzienności z maluchem. Tym razem - oprócz dobrze znanych postaci internetu - również nowe gwiazdy - tylkospokojnie, Frustratka, kruszka. Trudno się oderwać.
Dominika Buczak, KARUZELA Magazyn
Kolejna porcja słodko-gorzkiego dania serwowanego przez matki-blogerki na śniadanie, obiad i kolację. Dania wyśmienitego, bo autentycznego, odartego z wszelkich zasmażek i panierek, za to okraszonego humorem (często czarnym) i ironią (często autoironią). Do czytania jednym tchem.
Ewa Świerżewska, redaktor naczelna portali Egodziecka.pl i Qlturka.pl
Antologia „Macierzyństwo bez lukru 2” jest wyborem tekstów związanych z macierzyństwem, rodzicielstwem, rodzicami i dziećmi. Nie jest to wybór dokonany zgodnie z kryteriami jedynej słusznej racji, to po prostu teksty na temat, które powstały z potrzeby mówienia i dzielenia się swoimi doświadczeniami, a nie na zamówienie. To ważne, bo dzięki temu wypowiedzi są autentyczne, wynikają z codziennej praktyki – z poczucia bezradności, osamotnienia, albo zachwytu i radości. Można spokojnie powiedzieć, że to najlepszy kawałek polskiego Internetu o tym, czym jest macierzyństwo (a właściwie o wszystkim, co z nim związane).
Sebastian Łukomski, autor bloga ojcieckarmiacy.blox.pl
W kolejnym tomie „Macierzyństwa bez lukru” znana już internetowa społeczność matek-blogerek pierwszorzędnie uprawia kulturę kobiecej opowieści, gdzie każda z nas ma nareszcie takie samo prawo głosu i istnienia, i gdzie wspólnie tkany patchwork losów, wyborów i uczuć pozwala zrozumieć siebie i uspokoić ten słodki instynkt, który przypadkowo w naszym gatunku nie przewiduje zjadania potomstwa.
Stosować przed i po urodzeniu, do zakończenia wychowania. Ułatwia trawienie domniemanych klęsk rodzicielskich. Osobiście uważam, że jest to dłuższa ulotka nie dołączana do dziecka.
Justyna Zimna, Czas Kultury, wydawca pierwszego tomu „Macierzyństwa bez lukru”
Brawo dla autorek za to, że miały odwagę powiedzieć głośno to, o czym wiele kobiet tylko myśli. Dzięki temu książka może być wsparciem dla mam, które boją się, że tylko one - poza blaskami macierzyństwa - dostrzegają też jego cienie oraz dla tych, które sądzą, że tylko one sobie nie radzą. W książce nie brakuje też fragmentów opisujących piękno i radość bycia mamą. Jest komplet - jak to w macierzyństwie.
Ewa Pągowska, redaktor naczelna serwisu Mamazone.pl
Doceniam wagę kobiecej opowieści. I nie chodzi mi o czcze bajanie z rodzaju „ja to wiem lepiej!”, „u mnie jest bardziej!”, „ tylko ja to potrafię!”. Wymądrzanie się to toksyczna gadka. Mam raczej na myśli swobodną kobiecą narrację, zwierzanie się i wymianę doświadczeń, opowieść po części autoterapeutyczną, a po części podnoszącą na duchu słuchaczki. W takich gawędach jest moc. Przepływ doświadczeń i empatii. Krzepiące jest porównywanie blizn, ran i strat. I radości. I ekscytacji.
Więc ona też!
Ona – zupełnie jak ja!
Wspólnota przeżyć tworzy więź i daje poczucie siły, woman power. Dlatego lubię czytać u fjakfrustratki, że „Jestem matką przez zaniedbanie. Jestem matką przez zapominanie, przez niedociąganie.” Zawisam z oślinionym palcem nad brudnym dziecięcym policzkiem zupełnie, jak fjakfrustratka. A jak pierwsza-żona się poważnie zastanawiam nad pogodzeniem się wreszcie z faktem, „że jestem matką, do cholery”. I jeszcze, jak Kaczka z la-terra-del-pudding „w teorii jestem doskonała”. W każdej.
Poza tym jestem oczywiście nieobiektywna, bo uwielbiam te babki i ich pisanie.
I niechże piszą dalej na chwałę odbrązawianego macierzyństwa.
Czyta się je smacznie.
Małgorzata Łukowiak, autorka zimnoblog.blogspot.com
Macierzyństwo bez lukru to nowoczesna i inspirująca akcja społeczna, która pokazuje niezwykłą siłę blogujących Mam i prawdziwy obraz wielowymiarowego macierzyństwa.
Olga Myslovska, redaktorka serwisu BlogiMam.pl
Właśnie usłyszałam o Was w TVP1...moje macierzyństwo też jest mocno bez lukru... zapraszam na mojego bloga, obok swoich pasji piszę o moim synku chorym na MPD... http://adulkowefantazje.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńoglądaliśmy Was w kawie z Księciem z zapartym tchem, super czekamy na kolejne wystąpienia
OdpowiedzUsuńtata Mikołaja
Witam
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy program. Zainteresował mnie, mimo że jestem tatą :). Zachęcam do lektury mojego bloga: http://karieranikodema.blogspot.com/
Pozdrawiam
Bartosz
bart9@op.pl
Cześć Dziewczyny,
OdpowiedzUsuńa ja zapytam o coś czego nie znalazłam na waszej stronie, chyba że się mylę, wtedy bardzo przepraszam ...
skoro już tu do Was trafiłam to pewnie domyślacie się, że mam pewien problem z odnalezieniem się w roli matki siedzącej z dzieckiem 24/24 :-) chciałam poprosić żebyście doradziły mi z kim można porozmawiać, gdzie zwrócić z prośbą o pomoc, rozmowę ... żeby nie zwariować, żeby to dziecko nie chłonęło tego mojego doła jak gąbka wodę. Mam wrażenie, że popełniam wiele błędów, wprowadzam złe nawyki i zbieram plon sama chyląc się ku upadkowi jako człowiek. Chyba dotarłam do miejsca, w którym na prawdę potrzebuje pomocy. Pliz, doradźcie. Albo wpadajcie do Anina zanim mi odbije i sobie pójdę i nie wrócę. Mój mail: violken@gmail.com
Witam. Jestem matką piątki dzieci (doliczając mojego męża to szóstki)Zajmuję się ich wychowywaniem, prowadzeniem domu (posprzątać,ugotować,wyprać,zrobić lekcje z dziećmi)ale to nie wszystko oprócz tego mam gospodarstwo rolne które prowadzę sama. Mąż pracuje i twierdzi że ja siedzę w domu i nic nie robię. Nie zauważa tego że ja też pracuje,jestem na nogach jako pierwsza przed 6 rano mąż smacznie śpi a spać chodzę ostatnia po 24 on już śpi bo jest bardzo zmęczony. Ja też bym w końcu odpoczęła.Mam zaledwie 30 lat a czuję się jak bym miał dużo więcej.Mam tego dość.
OdpowiedzUsuńKochanie, bardzo Cię proszę: daj mężowi jeden dzień Twoich obowiązków. Po prostu np. w sobotę niech zajmie się dziećmi, domem i gospodarstwem, bo Ty.... i tu wstawiasz wyjazd do rodziców, do koleżanki itp.
UsuńMoże taki dzień będzie wstępem do poważnej rozmowy między Wami...
Życzę powodzenia.
Witam, ja nie mam dość - jestem mamą dwóch Godzilli - pisze o nich tu: http://godzillapozera.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzy mogłabym do Was dołączyć?
Agnieszka Durska
Witajcie, antologię mam bo chciałam wesprzeć Mikusia - super sprawa! Ciekawa lektura. Moją karierą z wyboru jest macierzyństwo, to było moje marzenie do którego długo dorastałam i dążyłam. Mam dwoje dzieci, jednego Aniołka i aktualnie wyczekuję kolejnego Skarba co troszkę "zlizało" nam ten lukier.. to też skłoniło mnie do przelania swoich obaw i odczuć w swoim własnym blogu http://odczuciaiuczucia.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Czy można się przyłączyć? Lukru u nas jak na lekarstwo...
OdpowiedzUsuńhttp://www.glusicadomowa.blogspot.com