Zapraszam do lektury notki Marysi, autorki bloga www.mamanapuszczy.pl. Marysia ma dwoje dzieci, a o swoim macierzyństwie potrafi pisać bardzo szczerze. Przeczytajcie uważnie.
Patrzę na to z boku i nic nie mogę zrobić,patrzę bezradnie. Babka wlecze się chodnikiem, za rękę sztywno prowadzi histeryzującego, pokładającego się kilkuletniego chłopca, zasmarkanego i całego we łzach. Babka usta ma zacięte, włosy w nieładzie, ręce sine z zimna. Drugą ręką pcha wózek, na który upchnięty jest jeszcze rowerek. Kilkuletni chłopiec histeryzuje. Małe we wózku ściąga rękawiczki i rzuca na ziemię. Lądują w kieszeni matki. Bo to nie mama, to tylko (?) matka. Kilkuletni chłopiec wyrywa rękę i kładzie się na ziemi. Matka syczy: ,,Ja idę!” i idzie. Chłopiec wstaje i podbiega. Histeryzuje. Matka syczy: ,,Przestań buczeć” i dalej tak sztywno, tak sztywno, z takimi zaciśniętymi ustami.
Patrzę na to, czuję się jak we śnie, w którym dzieje się coś strasznego, a nie można w żaden sposób zareagować. Myślę tak usilnie: ,,Pochyl się nad nim, no wiesz czemu płacze, wiesz, wiesz, wiesz!”, ale te słowa trafiają w mur i rozsypują się na milion kawałków. Chcę krzyczeć, ale coś mnie zatyka, już prawie czuję, że mogę: ,,No przytul go!!!”, a tu małe z wózka wyrzuca kocyk, jak przez ścianę słyszę ostre: ,,Przestań!” i jeszcze, jeszcze głośniejszy płacz. On chce na wózek. Matka pozwala mu wsiąść do kosza zakupowego i pcha: wózek z dwójką dzieci i rowerkiem. ,,Nie mogłeś NORMALNIE powiedzieć o co ci chodzi?”- pyta matka, ale przecież musi słyszeć moje zdesperowane: ,,No jak mógł? Przecież płakał, nie wsparłaś go by mógł się wysłowić, ty sadystko, tyyy….!!!”. Nagle kamyczek spada ze skały: ,,Mamo, cemu ksycyyyyyys?!”. Lawina. Mamo. Wskakuję, przejmuję kontrolę. ,,Synku…”. Tulę. Wjaśniamy sobie, on jeszcze się trzęsie od płaczu. Pomagam mu wejść do wózka. Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego ten duch, uzurpujący sobie prawo do deczji jest tak silny, że zostaje mi tylko bezdradność?
Muszę patrzeć na te straszne sceny, a potem z nimi żyć. Ale w chwili gniewu MATKI prawie nic konstruktywnego nie potrafię zrobić. Nie jestem sobą. Nie jestem mamą, za którą się uważam. Nie jestem mamą, którą chcę być.
Poryczałam się...tak bardzo chciałabym taka nie być a tak często mi nie wychodzi....
OdpowiedzUsuńCzuję to samo od siedmiu lat, jestem totalnie nie taka, jak chciałabym być, boję się strasznie, że tak wiele już spieprzyłam, a tak bardzo się staram...
Usuńmam to samo... potem wyrzuty sumienia, że przecież można było inaczej - przytulić, wysłuchać, postarać się uspokoić malucha, zamiast krzyczeć i się wyżywać... ale czasem to jest silniejsze ode mnie...
OdpowiedzUsuńMy rodzice chcemy jak najlepiej dla swoich dzieci,wychodzi różnie...Pozostaje tylko praca nad sobą,by poprawić nasze życie i życie naszych dzieci. Pozdrawiam czasem błądzących-sama do nich należę.
OdpowiedzUsuńo matko...MATKO. to o mnie. nie tak mialo byc!!!!
OdpowiedzUsuńNo wlasnie. Nie tak mialo byc;(
OdpowiedzUsuńNiestety, ale to też o mnie. Nie zaciskam ust, zaciskam zęby we śnie tak mocno, że ścieram je w nocy. Dentystka powiedziała mi, że to ze stresu. Dlaczego w wielu sytuacjach jesteśmy tak bardzo bezradne? Może dlatego, że często w takich sytuacjach jesteśmy same...
OdpowiedzUsuńI o mnie, niestety. Wstyd mi...
OdpowiedzUsuńJa zawsze mam paskudne poczucie winy, zawsze i wcale mnie nie usprawiedliwia, że mam trojaczki... po prostu wstyd jest po3-ny... ech
OdpowiedzUsuńDziękuję. Myślałam, że tylko ja tak mam i po prostu się nie nadaję...
OdpowiedzUsuń