16 lipca 2012

Lola i Mr Hyde

Na blogu MbL witamy Lolę, matkę trzech córeczek, autorkę http://lolagotkids.blogspot.com. Zachęcam do lektury jej zapisków. Czytałam z przyjemnością, której i Wam życzę.

Lola-matka zwykła uważać siebie za niespotykanie spokojnego człowieka. Odkąd z jej prywatnego źródła życia wychynęły na świat trzy rozczochrane głowy, przejęta odpowiedzialnością Lola gorliwie ćwiczyła ascezę łagodności i pomnikową cierpliwość. I tak - z ułańską fantazją odpowiadała na listę dyżurnych dylematów egzystencjalnych Koci, której świat stawał się coraz bardziej mistyczny. Ze słodyczą, a bywa, że i w wystawnej sukience przyjmowała lepkie czułości wszędobylskiego duetu Ptaszki i Mychy. Anielskim uśmiechem kwitowała ścieżkę spontanicznego refluksu na dekolcie i z niezmordowanym entuzjazmem kuliła się po raz milion trzydziesty ósmy na podłodze, ćwicząc niedźwiedzia. Podczas gdy wokół niej grzmiały salwy bomb dywersyjnych, niebo rozpalało się łuną artyleryjskiego ognia, a rytm dnia wyznaczał świst szrapneli - Lola stała pośród zgiełku walczących jak skrzydlata Nike i ze zdławionym gardłem pomykała od kąta do kąta, opatrywać rany.

Bywały jednak chwile, kiedy do słodkiego jak pierniczek serca Loli-matki wprowadzał się Mr Hyde.

Pijak, awanturnik i hulaka. Zawsze wparowywał z niechlujną arogancją i na nielegalu. Kiedy pojawiał się w drzwiach, Lola czuła na plecach spiżowy cień i pokrywała się zimnym potem. Wdychała przenikający powietrze nieprzyjemny swąd zła. I wiedziała, że ona, Lola, będzie już za chwilę żałować swej gościnności.

Nie mogła jednak udawać, że nie spodziewała się wizyty. Inwazję najeźdźcy zwiastowały zawsze ostrzegawcze forpoczty zmęczenia. Kiedy Lola zbyt długo przebywała samotnie na froncie, a Monżał pędził dni w delegacji, wróg wysyłał nieznośną sapkę i do gardła wpychał knebel niemocy. Umysł Loli ogarniała mgła zniechęcenia, kroki stawały się ociężałe, a ruchy powolne. Samotna, bez mężczyzny u boku, kobieta na wojnie była łatwym łupem.
Kiedy wkraczał Hyde, potrafił rzucić pudłem klocków o ścianę i tubalnie ryknąć. W odwecie za przemoc na siostrach wynieść Kocię z frontu i kazać jej rozmyślać w celi korytarza. Hyde mógł też rozpłakać się na środku pokoju albo zamknąć w łazience i wyć złe słowa do Księżyca. Scena z gwałtownikiem trwała zazwyczaj nie dłużej niż minutę, ale zawsze zostawiała Lolę wstrząśniętą i z kłującym poczuciem winy.

Monżał zgodnie z własną mitologią nazywał Hyde'a Hulkiem i pocieszał Lolę, że ten potwór czasem musi przyjść, żeby powrócili Superbohaterowie. Jednak dla Loli wizyty odmieńca zawsze były koszmarem.

Kiedy Hyde zmykał z hukiem, Lola tuliła do siebie Córki, tłumacząc sobie i im jak rozpętuje się zło. Potem zazwyczaj prędzej czy później wracał Monżał, powietrze stawało sie klarowne i z nieboskłonu zstępowały kolibry, by poić się nektarem kwiatów. A serce Loli zamieniało się w lukrowany pierniczek.

1 komentarz: