Z prawdziwą przyjemnością prezentuję recenzję naszej antologii autorstwa Anny Jełłaczyc. Ania wygrała zbiór w konkursie organizowanym przez dziecisawazne.pl. Dziękujemy za recenzję. Jeśli ktoś jeszcze chciałby się podzielić wrażeniami z lektury, bardzo prosimy.
"Macierzyństwo bez lukru" to króciutka antologia, którą łyknąć można utknąwszy w dłuuugiej kolejce. Jak się przyssałam - nie odpuściłam do końca, zagarniając obowiązki pod dywan z metką "na później". Była to niezwykła włóczęga, szlakiem matczynych blogów: ich radości, uśmiechów, powodów do dumy, dylematów, smutków czy smuteczków. Literackie perełki, rozsypane po materiale, z którego utkana jest życia proza. Coś w sam raz, by dobrze zrobić zbłąkanej mamie. Takiej, która równowagę próbuje utrzymać pomiędzy wyobrażeniami o "idealnym rodzicielstwie", a codziennością, która spluwa nam w twarz nie zawsze tym, czego byśmy oczekiwali.
Wiecie, co urzekło mnie w tejże antologii tekstów? Prawda. Odarta z lukru, obskrobana z przesłodzonej powłoki, często popękana, zarysowana i przeżarta gorzkim posmakiem. Ale najprawdziwsza. Prawda, że choć nie zawsze jest słodko - kochamy swoje role i wypełniamy je całymi sobą. Mamy mają do spełnienia niebagatelną misję - i choć macierzyństwo (samo w sobie) jest czymś uniwersalnym, to już obrane drogi - wiodące ku spełnieniu - bywają diametralnie różne. Nie ma jednej słusznej, każda z nas własną przejdzie na swój sposób. I choć nieraz pokaleczymy stopy, pomylimy trakty, wpadniemy w gęstą mgłę, gąszcz frustracji, bezdenną otchłań czy pragnienie rzucenia tego wszystkiego w pieruny - maluczkie rączki, zarzucone czule na nasze szyje i niewinne, dziecięce uśmiechy okażą się najtrafniejszymi drogowskazami. Intuicyjnie czy z pełną samoświadomością - dotrzemy szczęśliwie do celu. Znajdźmy tylko swój wentyl bezpieczeństwa - bez tego ani rusz.
Dziękuję za "Macierzyństwo bez lukru". Podniosło moje morale i wytargało mnie z błędnego przekonania, że "tylko ja tak mam". Już nie spalam się w kotle wyrzutów sumienia, gdy czasem zdarzy mi się słabszy dzień: dzieci zapuszczą korzenie przed telewizorem, skonsumujemy danie w proszku czy zgubię swoje "ja" pośród całotygodniowego bałaganu. Mam prawo. I smakuje mi to prawo - chociaż jest bez lukru.
Anna Jełłaczyc
Dziękujemy Aniu!
OdpowiedzUsuńJa dziękuję :)
OdpowiedzUsuńpięknie napisane :)
OdpowiedzUsuń