6 lutego 2012

Złe matki

Witamy w naszym gronie kruszyznę, autorkę serwisu dzieciowo.pl. Kto nie zna, niech zajrzy - znajdziecie tam bardzo fajny blog, przepisy na dania dla maluchów, forum i recenzje różnych produktów dla dzieci. 

W ramach "Macierzyństwa bez lukru" publikujemy klasyfikację złych matek według kruszyzny. Dla mnie bomba!

Matek złych jest wbrew pozorom zaskakująco dużo. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nie istnieją matki dobre. W sensie dobre dla wszystkich. W sensie jeszcze ściślejszym dobre w opinii wszystkich. Inaczej mówiąc, możecie stawać na uszach, szlifować dar telepatii tak, że droga do finału Mam talent to tylko kwestia czasu, myśleć tylko o tym, żeby w rankingu superrodziców być w najgorszym wypadku na najniższym stopniu podium, a i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że nie rokujecie i jesteście be. Przy czym kompletnie nie ma znaczenia, co robicie. Ważne, że nie robicie tego INACZEJ. Na czym to polega? Voila!

1. Po macierzyńskim wracasz do pracy – zamiast siedzieć na tyłku i wychowywać dzieciaka, ty się uganiasz za kasą. Jesteś zimna jak podbiegunowy lód i zobaczysz, wychowasz emocjonalnego kalekę.
2. Po macierzyńskim decydujesz się na wychowawczy – znalazłabyś sobie jakąś robotę, a nie tylko opierdzielasz się całymi dniami. Społeczeństwo płaci na ciebie podatki a mąż zarabia na twoje zachcianki.
3. Przez dwa lata karmisz dziecko piersią – wariatka! To wbrew naturze! To mniej więcej tak, jakbyś przystawiała do piersi maturzystę.
4. Nie karmisz piersią lub karmisz krótko – nie zdziw się, jeśli twoje dziecko będzie miało niższy niż koledzy iloraz inteligencji, będzie chorowite, a w ogóle to ma w życiu przerąbane i to przez kogo? Przez ciebie właśnie, a co.
5. Walczyłaś o karmienie piersią, ale się nie udało – ludzie to sobie komplikują życie. Trzeba było od razu zapodać butlę i spać spokojnie.
6. Walczyłaś o karmienie piersią, ale się nie udało – starałaś się za mało. Gdyby NAPRAWDĘ ci zależało, to dopiełabyś swego, bo chcieć, to móc.
7. Miałaś cesarkę – co ty, k…, wiesz o rodzeniu?
8. Nie miałaś cesarki – naraziłaś dzieciaka na niedotlenienie i urazy, a sama przeszłaś wielogodzinną męczarnię. I po co ci to było?
9. Ubierasz dziecko na cebulkę – najwidoczniej nie masz pojęcia (a powinnaś jako matka!), że najczęstszą przyczyną chorób jest przegrzanie.
10. Ubierasz dziecko lekko – najwyraźniej zaszkodziła ci Irlandia.
11. Rozszerzasz dietę w 5. miesiącu życia – robisz wszystko, żeby twoje dziecko nabawiło się AZS, astmy, galopującej alergii na wszystko, co się je, a jeśli na dodatek nie karmisz piersią, to patrz punkt 6.
12. Rozszerzasz dietę znacznie później – na miłość boską, to człowiek, odżywiaj go po ludzku!
13. Posłałaś dziecko do żłobka – patrz punkt 1.
14. Nie posłałaś dziecka do żłobka – tak, żeruj na babciach, żeruj, pasożycie społeczny. Wersja druga: zamiast narzekać na to, że cienko z kasą, rusz tyłek i idź do roboty.
15. Realizujesz swoje pasje, zawsze znajdziesz trochę czasu na hobby – olewasz swoje dziecko i nie poświęcasz mu odpowiedniej ilości czasu. Zobaczysz, to się na tobie zemści.
16. Zrezygnowałaś z realizacji pasji, bo chcesz poświęcić więcej czasu dziecku – macierzyństwo wyprało ci mózg, jesteś tylko prozaiczną kurą domową, tylko patrzeć, jak zaczniesz do ludzi wychodzić w rozciągniętym dresie.
17. Dajesz dziecku słodycze – chyba ocipiałaś. W wieku sześciu miesięcy będzie musiało nosić sztuczną szczękę.
18. Nie dajesz słodyczy – odmawiasz dziecku nawet tej odrobiny przyjemności, jesteś wredna i w ten sposób z pewnością maskujesz jakieś swoje kompleksy.
19. Stosujesz przy karmieniu metodę BLW – ulegasz jakieś durnej, nowoczesnej fanaberii i najpewniej nudzi ci się w życiu, skoro lubisz tyle sprzątać.
20. Nie stosujesz metody BLW – twoje dziecko do podstawówki nie nauczy się trzymać łyżki czy widelca, a być może gimnazjalistę będziesz musiał karmić metodą „za mamusię, za tatusia”.

Można tak w nieskończoność. Ogólnie rzecz biorąc nie tak ubierasz, nie tak żywisz, nie tak wychowujesz, nie tak kształcisz. Gdybyś była dobrą matką, robiłabyś to tak i tak (w domyśle: tak jak MY to robimy, lub nasi znajomi), ale najwyraźniej nie jesteś, bo nie robisz.

Co robić? Jeśli chcesz przeżyć, olewaj. Jeszcze się taki nie narodził, który by wszystkim dogodził. I pamiętaj, niezależnie od tego, co zrobisz, zawsze w czyichś oczach zrobisz to źle. Dlatego, cytując Młynarskiego, róbmy swoje.

11 komentarzy:

  1. tak właśnie się czułam przy pierwszym dziecku, przy drugim miałam już cały świat w poważaniu...teraz umiem już żyć po swojemu, a dzieci wychowuję z pasją...tylko troszkę czasu i nerwów mnie to kosztowało...dobry tekst:)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. robmy swoje a i owszem, podobnie to widze. o prosze, nawet rysowalam jakis czas temu:
    http://kruszka.blox.pl/html/1310721,262146,169.html?2

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne podsumowanie tego, co nam gotują wszyscy wkoło codziennie. Jak się podoba mamusi, to teściowa z pewnością skrytykuje. Jak dogodzisz mężowi, odezwie się ojciec albo teść. Szczególnym uwielbieniem darzę: panie w sklepie oraz piguły w przychodni dla dzieci. W rankingu wypadają najlepiej. Nic to, idę posprzątać po tym moim BLW-owcu. Jego mina przy jedzeniu-brudzeniu bezcenna ;))) kajkasz1

    OdpowiedzUsuń
  4. Dokładnie. Nie dogodzisz. A propos cesarki - ja ostatnio dowiedziałam się, że nie powinnam mieć dziecka bo zdecydowałam się rodzić w klinice przez CC. Cóż... :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe spostrzeżenia na ten temat znalazłam także w "Złej Matce" A. Waldman i "Czarnym Mleku" E.Safak. POlecam szczególnie tę drugą lekturę, choć jest bardziej analizą psychiki kobiety-pisarki. http://mojesedno.blogspot.com/2012/01/elif-safak-czyli-podroz-w-gab-kobiety.html

    OdpowiedzUsuń
  6. jaki piękny podwójny dekalog! :o)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobre ! Dziekuje Ci za to ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. woooow, wyjete z mojego zycia... 100% prawda

    OdpowiedzUsuń
  10. Mysle ze mnie oprocz samej siebie nie zmusil by robic cos z powodu innych tj. Rodziny, spoleczenstwa. Tu jest kwestia wlasnie robienia swojego a to wymaga pracy nad soba, przewaznie latwiej jest zrzucic wszytsko na innych zamiast zaczac od siebie.

    OdpowiedzUsuń