Magda Kiełbowicz, jedna ze współautorek antologii, napisała ten tekst specjalnie dla "Macierzyństwa bez lukru". Dedykujemy go wszystkim, którym zdażyło się prychnąć "Faceci! Co facet wie o dziecku?!". Która z nas jest bez winy, niech pierwsza rzuci kamieniem.
- Bo rozumiesz, jak ja widzę, jak on się zabiera za kąpanie Małej, to mnie krew zalewa i już wolę ją kąpać sama. Pieluchy też nie zmieni, nawet nie pytaj - dwie lewe ręce. Prania nie rozwiesi, bo tak jakoś wiesza, że mi potem wszystko schnie dwa razy dłużej! Ani zmywarki nie rozładuje. Wyobrażasz sobie, że przez pięć lat małżeństwa nie zdążył się nauczyć, że szklanki stoją na górnej półce, a kubki na dole? O zakupach nawet nie wspomnę. Może mieć na kartce DOKŁADNIE napisane, co ma kupić, zawsze coś pomyli! Wszystko muszę robić sama. W ogóle mi nie pomaga. Nawet na spacer z dziećmi strach go puścić, bo cały czas potem myślę, czy ich za ciepło nie ubrał. Albo za zimno. I przeziębienie gotowe. Ech, mówię ci, wykończona jestem...
Znacie tę śpiewkę? My, druhny drużynowe. Supermenki. Niezastąpione Matki Polki ze spiżu. Prymuski. Przodowniczki. Cierpiętnice. Bez zgody na chaos w szafce z porcelaną, z algorytmem na wieszanie bielizny i patentem na nieomylność w każdej sprawie. Sprzysiężone w rytualnej pretensji, solidarne w głośnym narzekaniu – co on w ogóle wie o przewijaniu?!
Bywa, że nic nie wie. I bywa niestety, że nie chce wiedzieć. Wtedy rzeczywiście jest ciężko. Często jednak kwestia męskiej leworęczności to fortel, którym maskujemy nasz egoizm. Pomagasz na MOICH zasadach, albo nie pomagasz wcale. Kąpie inaczej niż ja, to nie będzie kąpał w ogóle. Przewija dłużej niż powinien (?!), to nie będzie. Bo źle ubierze, bo nie dopilnuje, bo pomyli czapki, itd. I znowu WSZYSTKO na mojej głowie! – udręczone macierzyństwo pielęgnuje mit o męskiej nieudolności równie zachłannie, jak ten, o byciu niezastąpioną.
Tymczasem w najszczęśliwszej z możliwych konstelacji mama i tata wychowują wspólnie, co nie znaczy, że mówią jednym głosem. Partnerstwo to kwestia szacunku i kompromisów. Rodzina jest konstrukcją wielowymiarową, podobnie jak świat, z którym dziecko prędzej czy później będzie musiało się zmierzyć. Kontakt z ojcem, pod wieloma względami innym od matki, jest pierwszą okazją na bezpieczne poszerzenie perspektywy. Monopolizując na siłę świat dziecka, ryzykujemy wyrządzenie mu krzywdy.
Macierzyństwo to przywilej, który na jakiś czas rezerwuje dziecku prawo pierwszeństwa do matki. A nie na odwrót.
Magda Kiełbowicz, tomaszowa.wordpress.com
ano ano, znamy znamy :) Ja na szczeście nie jestem ani pedantyczna, ani nie mam algorytmu na wieszanie prania :)) Jestem też dośc wygodna i nie lubię się poświęcać w ŻADNEJ sprawie;) Dlatego często powtarzam mojemu mężowi, że jeśli chodzi o domową "obsługę" to bardzo źle trafił;) No ale widziały gały;))) Jakoś się trzeba dogadać i źle jest, jeśli po jednej stronie jest tylko dawanie a po drugiej branie. Prędzej czy później bum gotowe;)
OdpowiedzUsuńNic nie wie!
OdpowiedzUsuńJak zaczal przewijac w srode to skonczyl w poniedzialek!
:-))))
Właśnie zdałam sobie sprawę, że wzbraniałam i wzbraniam się od tego by być "narzekającą" natką Polską a tu ciach. Znaki na niebie, ziemi i w tym blogu mówią- jak będziesz robić wiecznie wszystko sama doprowadzisz do inwalidztwa swojego mężczyznę :)
OdpowiedzUsuńNo brawo wreszcie ktoś nazwał rzeczy po imieniu. Miałam a czasami wciąż mam dokładnie tak samo. Ale... walczę z tym i polecam wszystkim. Jestem mamą dwóch córek i szczęście jakie daje im pobyt z tatą jest bezcenny, nawet jeśli pielucha była źle założona a na obiad krwisty stek. One i tak tatę kochają najbardziej na świecie i te drobnostki, które ja widzę i nie raz nie dwa wyprowadzają mnie z równowagi dla nich nie mają najmniejszego znaczenia.
OdpowiedzUsuńA wiecie co mnie uderza? Że największy udział w podtrzymywaniu tego mitu mają nasze matki. W Polsce kult matki jest tak silny, że choćby toksyczne zachowanie było jawne i naprawdę szkodliwe, dwoimy się i troimy, żeby jakoś je udobruchać, czy ustąpić. I tak zaklęty krąg się zamyka, bowiem kult matki w Polsce to kult matki nieomylnej, niezastąpionej i wiecznie udręczonej - który sięga daleko poza pierwsze pokolenie. Nie zdarzyło Wam się usłyszeć od teściowej: skoro on sobie nie uprasował koszuli, to ty powinnaś! To straszne nieporozumienie kulturowe w naszym kraju, moim zdaniem bardzo szkodliwe i dalekie w skutkach.
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam, lecz pewnego dnia dotarło do mnie, albo tak jak TATUŚ potrafi, albo wcale... Po jakimś czasie było już tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńP.S. czytając macierzyństwo zastanawiam się: jak sama do tego doszłam? Dziękuję "babkom bez lukru"- robicie dobrą robotę. Pozdrawiam serdecznie Ala