13 stycznia 2012

Do poczytania: Przygody mamyblues i grzdyla

Kochani Czytelnicy, reaktywujemy cykl "Do poczytania", w ramach którego prezentujemy wybrane notki z blogów, które lubimy i cenimy. Dziś  na naszych stronach debiutuje mamablues, która bloguje od grudnia 2002.

Co masz w nosie?

Młoda zajrzała mi przez ramię, podmuchując mocno przez nos.
- Cukejek - wyjaśniła.
- Wsadziłaś sobie cukierek do nosa? - jako żywo nie było w domu ostatnio żadnych cukierków poza czekoladowymi.
- Tak.
- Dmuchaj - podsunęłam jej chusteczkę. Czysto. Ani śladu czekolady.
Zajrzałam do nosa. Nic.

Dwa dni później grzdyl zrobił aferę na pół Jerozolimskich. Mniejsza o przyczyny, najważniejsze, że usmarkała się do pasa. Na rękawie kombinezonu, oprócz "baboków", znalazłam też czerwony koralik o średnicy 0,5 cm. Zaginiony cukierek... Pozostałość po jednej ze sprezentowanych lalek. Ten, którego nie znalazłam na podłodze po rozsypaniu się wymyślnej fryzury barbisa.

Co gorsza, od wysmarkania koralika zaczęło się katarzysko. Żadne dmuchanie  nie pomagało, z lewej dziurki kapało co kilka minut. W trakcie szykowania się do popołudniowej drzemki urządziłyśmy rytualne czyszczenie nosa. Dmuch. Zaglądam. Ale babok w środku! Dmuch. Babok niby bliżej, ale jakiś dziwny... Kawałek patyczka??? Nie daj Boh ułamana wykałaczka? Dmuch - nic. Dmuch - znowu nic. Jeny, jutro do lekarza, niech jej to wyjmą, nie zaryzykuję
poharatania dziecku nosa...

Jednak zaryzykowałam - patyczkiem z minimum wacika. Młoda spokojna, czyli nie boli. Ostrożniutko, pomaleńku wyciągnęłam jej z nosa trójkąt z grubego kartonu. Rozmoczony nieco, ale wciąż dość sztywny. Jakieś 3 na 3 na 2 cm.

Na dziś koniec kopania.

(2,5-letni wówczas grzdyl dzisiaj ma 11 lat)

=============================

Bija

Poniedziałkowy poranek pobudził pamięć grzdyla o ubiegłotygodniowych wydarzeniach w przedszkolu.
- Byłam biją w sieśkolu - pochwaliła się w trakcie ubierania.
- Naprawdę? - zdziwiłam się.
- Agata była żiabą, a ja biją.
- Chyba żmiją?
- Biją mamo - dziecko spojrzało na mnie z dezaprobatą.
- A co to jest bija?
- To taki potój.
- I co on robi?
- To - i grzdyl zamachał zabawnie łapami.
- A! To taki śmieszny potwór?
- Tak mamo.

Muszę się jeszcze wiele nauczyć. Niestety, zapomniałam zapytać wychowawczynię, co to jest bija. Postaram się pamiętać po południu.


Bija
Odcinek drugi


Grupą grzdyla zajmują się trzy wychowawczynie.
Dziś rano złapałam jedną z nich.
- Co to jest bija? Dziecko twierdzi, że było w przedszkolu biją, a jej koleżanka Agata w tym samym czasie żabą.
- Bija? Pierwsze słyszę. Anka! - wywołała drugą wychowawczynię. - Co to jest bija? Podobno Małgosia się w to bawiła.
- Wczoraj?
- Nie, w zeszłym tygodniu. Według Małgosi bija to taki potwór, który w ten sposób macha łapami - zaprezentowałam element tańca "Kaczuszki", modnego grubo ponad dwadzieścia lat temu.
- Nie mam pojęcia. Może to dyrektorka tak się z nimi bawiła? A może dzieciaki same coś wymyśliły?
- Nie wiem. Wiem tylko, że Agata była w tym czasie żabą.
- Tak, bo ona często tak się zachowuje. Możliwe, że to pomysł dziewczynek. A Małgosia potrafi. Ooooooo! Potrafi!!!
- Mam się bać? - zapytałam niepewnie.
- Nie, to ja się boję - wyznała wychowczyni i obiecała, że spróbuje wyjaśnić, co to jest ta bija nieszczęsna.
Albo szczęsna.

Bija
Odcinek trzeci i ostatni


Jaka ja jestem tępa!
Osobiście włączam dziecku tę bajkę od dwóch tygodni. Codziennie minimum raz, bo takie ma życzenie. Nie mam nic przeciwko temu, bo to film z serii Simsala Grimm, a to najlepiej zdubbingowane bajeczki na VCD.
Kim, a raczej czym jest bija, wiercąca się, fruwająca i faktycznie bijąca? Kijem samobijem. Po prostu. Hasło "Bij kiju samobiju" pojawia się w filmie "Stoliczku, nakryj się" co najmniej trzykrotnie, a skoro wołacz do imienia "Małgosia" brzmi "Małgosiu", to mianownik wołacza "biju" musi brzmieć "bija".
Proste, nie?

I tylko jedna rzecz mnie niepokoi.
W co bija bawiła się z żabą???

(3 lata)

==============================

Baba z wąsami

- Jakie masz uszi mamo?
- Swoje własne - odparłam zakładając grzdylowi piżamkę.
- A oczi jakie masz?
- Brązowe.
- A wąsi?
- Jakie wąsy???!!!
- Na buzi.
- Ja nie mam wąsów!!!!
- Masz.
- Gdzie???
- O tu!

Tym oto sposobem wydało się, że przesunęłam sobie wąsy na czoło.

Jesienny bez

- Mamo, ja chce bez.
- Co ty chcesz?
- Chce bez - oświadczył grzdyl i przyniósł mi miseczkę, w której jeszcze
kilka minut temu znajdował się budyń przyozdobiony żelkami, wisienkami i
waflową rurką.
- Co to jes?
- To jest budyń.
- Chce bez budyniu.
- Ale tu już został TYLKO budyń kochanie. Chcesz mieć pustą miseczkę?
- Tak. Nie jubie budyniu.

(3 lata)

========================

Dekonspiracja

Grzdyl wygramolił się z łóżka i przytuptał do mojego pokoju.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi dobranoc?
- Niemożliwe. Nie powiedziałam ci? - fakt, że od poniedziałku nie ma
całowania, bo jeden zdechlak w domu wystarczy, ale taki numer dawno mi się
nie przytrafił.
- Nie powiedziałaś. Wcale a wcale - rozżaliła się młoda.
- Bardzo cię przepraszam. To pewnie przez tę chorobę pamięć mi trochę
szwankuje. Dobranoc skarbie. Śpij dobrze. Kolorowych snów.
- Ty już jesteś troche stara, prawda mamo?
- Hm. No, trochę tak.
- Tak jak babcia, prawda?

Precz z preczem

Kilka dni temu.
Wieczór.
Grzdyl teoretycznie już śpi.
Sflaczała po prochach na swoje zapalenia leżę na tapczanie i nadrabiam
zaległości filmowe.
"Maratończyk" z Dustinem Hoffmanem.
Od 2 miesięcy odkładałam seans, uprzedzona o wyjątkowym okrucieństwie filmu.
- A dlaczego ten pan zabił tego drugiego pana? - słyszę nagle przez uchylone
drzwi.
- A co ty tu robisz? Miałaś spać!
- Ale ja nie moge zasnąć.
- Szybciutko uciekaj do łóżka.
- A co oglądasz mamo?
- Film nie dla dzieci. Zmykaj.
- Ale ja też chce obejrzeć.
- Mówię, że to nie dla dzieci, szybko do swojego pokoju.
- On go nożem zabił?
- Małgośka! - włączam pauzę. - Proszę natychmiast iść do swojego pokoju.

Poszła.
Ręka świerzbi na widok pilota, bo przerwałam oglądanie w wyjątkowo
intrygującym momencie.
Odczekuję 10 minut.
Cisza.
Włączam telewizor.
Cichutko.

- Mamo, a dlaczego ten pan musiał połknąć ten kamyk?
- Precz - rzucam nieuważnie w kierunku drzwi, wpatrzona w finałową akcję. A
po sekundzie słyszę cichutki szloch.
- Nie-e-e można tak tra-a-aktować ludzi...

Nocny horror

Niedziela.
Godzina 6 w samym środku nocy.
- Mamo! Mamoooooooo!
Rozklejam oczy.
Pełznę do pokoju grzdyla.
Młoda siedzi na posłaniu i popłakuje.
- Mamo!
- Jestem, co się dzieje?
- Śniło mi sie, że potwór cie zabił!
- To był tylko zły sen, nic złego się nie dzieje.
- Był paskudny i miał kolce. A ty miałaś trzecią rączkę.
- Trzecią rączkę? - mimo barbarzyńskiej pory natychmiast wyobrażam sobie
wygodę takiego rozwiązania. Szczególnie podczas zakupów.
- Tutaj ci wyrastała, z tej - prawej ręki.
- Ale wszystko jest w porządku, tak?
- Tak.
- Czekaj, przykryję cię. Dobranoc.
- Dobranoc.

Zdążyłam się tylko wygodnie ułożyć, a już drzwi zaskrzypiały, na moim wyrku
wylądowała dodatkowa kołdra, a cienki głosik wyszeptał mi do ucha:
- Na grzbiecie miał te kolce, wiesz?
I natychmiast zasapał przez sen.

Kronika zapowiedzianej śmierci

- Zobacz, jak ja wyglądam! - młoda wyprężyła pierś. W moim biustonoszu.
- Hm. Chyba musisz jeszcze trochę urosnąć.
- A jak ja urosnę, to ty już nie będziesz żyła i zostanę bez rodziny?
- Nie wiem. Mam nadzieję, że jeszcze trochę pożyję.
- A wiesz, kiedy umrzesz?
- Na szczęście nie mam pojęcia.
- A ja wiem. 18 czerwca.

No to jeszcze trochę czasu mi zostało.
Jak to się, bździągwie jednej, spieszy do moich biustonoszy.

(5 lat)

2 komentarze:

  1. Świetne te dialogi! Ja też staram się zapisywać powiedzonka mojego 3-letniego syna w zeszyciku, żeby kiedyś mógł się z tego pośmiać (choć jeszcze minie dużo, dużo czasu). Niektóre nich przenoszę na blog, ale wiadomo, ile ten blog jeszcze potrwa? :-)

    OdpowiedzUsuń