W związku z tragedią polskiego himalaisty wśród wielu głosów w interentowych dyskusjach pojawiły także i pytania o to, czy ojciec ma prawo realizować pasje związane z tak ogromnym ryzykiem.
O tym samym pisała idiomka 7 lat temu,
w pierwszym tomie "Macierzyństwa bez lukru". Przypominamy jej świetny tekst:
Klatka
Bardzo ciekawa dyskusja się rozwinęła u Mig. Czy dziecko jest, czy nie jest klatką.
Ci, co znają moje poglądy, nie będą pewno zdziwieni, że powiem, że moim zdaniem - tak, jest.
I co się dziwić. To Matka Natura każe nam się mnożyć. A ona nie ma na celu naszego szczęścia. Jej zależy wyłącznie na przekazywaniu materiału genetycznego. Zatem z punktu widzenia Matki Natury my nie musimy być szczęśliwe, mamy się tylko rozmnażać. Kiedyś człowiek rozmnażał się m.in. z powodu zabezpieczenia sobie opieki i bytu na przyszłość. W dzisiejszych czasach, gdy te sprawy można załatwić nieco inaczej, bez udziału potomstwa, jest parę chwytów M.Natury, które sprawiają, że niektóre kobiety bez dzieci sobie życia nie wyobrażają - czują się niespełnione, nie w pełni wartościowe. Nie widzą innego sposobu na swoje życie.
A ja? Czy z dzieckiem czy bez - wiedziałabym co robić. Ani mi dziecko nie dodaje wartości ani jej nie ujmuje. Mam na myśli wartość moją jako człowieka, a nie - jako obiektu na giełdzie partnerskiej.
Ale zaskoczyło mnie, że myśląc o ograniczeniach, babeczki myślą tylko o wyjściach ze znajomymi, w góry, wyjazdach w egzotyczne miejsca. Mało kto twierdzi, że dziecko ogranicza w jakimś większym stopniu.
Zastanawiam się, z czego się to bierze?
Z braku jakiegoś szerszego planu na własne życie? Jedna z dziewczyn napisała wprost, że przed dzieckiem czas mijał jej na nicnierobieniu i decydowaniu o kolorze lakieru na paznokciach. Patrząc tak na własne życie, to rzeczywiście dziecko nie zmienia nic, w dalszej perspektywie. Gdy pójdzie do przedszkola i szkoły można nadal siedzieć na kanapie i lakierować paznokcie.
A co z karierą? Planami zawodowymi, których z macierzyństwem nie da się pogodzić (jak chociażby moje plany, których już nie zrealizuję)? Co z ciągłą odpowiedzialnością, która nie pozwala np. uprawiać sportów ekstremalnych, zostać korespondentem wojennym albo po prostu nakazuje w pierwszej kolejności płacić prozaiczne rachunki związane ze sprawami bytowymi. Co z lękiem? Co z innymi przyczynami, które sprawiają, że nic już nie jest takie samo? Że w pewnym momencie przestajemy być ludźmi wolnymi, a jesteśmy determinowani przez poczucie obowiązku?
A może to tylko ja tak postrzegam? Może to tylko ja widzę listę rzeczy, których nie zrobię - nigdy lub w ciągu najbliższych 8-10 lat, bo... (nie zostanę korespondentem wojennym, nie zacznę pracy dla hiszpańskiej fabryki, nie rzucę w diabły biurka i nie zamienię na auto i laptopa, nie skoczę na bungie ani ze spadochronem, nie zostanę dziennikarzem-freelancerem, nie cisnę wszystkiego w diabły i nie zamieszkam w Ameryce Południowej, nie popełnię samobójstwa, gdy życie da mi już bardzo mocno w kość).
Może tylko dla mnie macierzyństwo to rezygnacja nie tylko z drobnych codziennych wydatków (w imię dopinania się budżetu) ale i z wielkich życiowych spraw?
W momencie gdy urodził się Młody utraciłam wiele ze swojej wolności.
Czy części innych matek nie doskwiera brzemię odpowiedzialności?
Że nie można się napić, wtedy gdy się chce, bo może się okazać, że dziecko sobie rozwali wieczorem łeb o kaloryfer (albo nagle dostanie wysokiej gorączki) i trzeba będzie pędzić do szpitala? Że trzeba być w każdym momencie dorosłym i odpowiedzialnym?
A może moim problemem jest to, że nawet poza samochodem jest we mnie kierowca, który czujnie obserwuje pole widzenia i stale jest skoncentrowany, na wypadek, gdyby coś miało się wydarzyć?
Może powinnam wrzucić na luz, z założeniem, że jakoś to będzie (martwić się będę, gdy coś się wydarzy Młodemu, a ja np. będę narąbana w trzy dupy) i moje macierzyństwo przestanie mi doskwierać?
Przypominamy, że wszystkie tomy "Macierzyństwa bez lukru" są dostępne i pieniądze z ich sprzedaży nieustająco wspierają codzienność Mikołajka Kamińskiego i jego rodziców.
Macierzyństwo bez lukru 1
Macierzyństwo bez lukru 2
Macierzyństwo bez lukru 3. Co powie tata?
Macierzyństwo bez Photoshopa